środa, 26 marca 2014

Widziałam dziś Batmana

W Polsce a szczególnie wtedy, gdy Mały dopiero co się urodził zwracałam ogromną uwagę na jego ubiór - na to, aby był on dostosowany do obecnych warunków atmosferycznych.

Tak jak pisałam - w Irlandii nie da się "prze powiedzieć" pogody, tak więc i ciężko jest mi też dziecko ubrać.
Irlandzkie mamy stosują coś takiego jak "zimny chów" a wygląda to tak, że nawet noworodka przyzwyczajając do chłodu ubierają lekko, np. przy temperaturze jakiś 15 stopni w śpioch i lekką kurteczkę na wierzch. Bez czapeczek, rękawiczek czy szaliczków. Organizm dziecka ubieranego w ten sposób od małego przyzwyczaja się do tego ciągłego zimna i paskudnej pogody.

Największy szok jednak, odnośnie takiego chowu przeżyłam jeszcze zanim zamieszkałam w Irlandii a przyjechałam tu odwiedzić rodzinę. Ich sąsiedzi mają berbecia nieco starszego od mojego Kassiego. Wtedy miał on tak może z 5 miesięcy a przylecieliśmy w środku kalendarzowej zimy. Mimo tego, iż w Irlandii cały rok jest wiosna, to zima zawitała na Zieloną Wyspę i na dworze było bardzo chłodno. 
Wracaliśmy właśnie ze spaceru, gdzie ja Kassiego wyprawiłam w ciepłym kombinezonie nałożonym na ciuszki, czapie z futerkiem, ciepłej chuście pod szyję i jeszcze do tego śpiworze od wózka, a tu sąsiad otwiera samochód, wyciąga swojego synka całego roznegliżowanego: w samej bluzie, z gołą szyją, bez czapki i cieknącym katarem z nosa wyjmując przy tym jeszcze zakupy z auta.
Widząc to, mówię sąsiadowi rodziny, że jego małemu leci katar z nosa a on na to, że wie, bo Mały jest chory.. Nie wiedząc co mam odpowiedzieć, wydukałam tylko "OK" i zabrałam się z moim opatulonym synem do domu.

Ciężko mi było nauczyć się nie oglądać się za siebie - tutaj normalne jest, że dzieci chodzą bez czapek, na wpół rozebrane, w krótkich rękawkach, gdzie ja idę w zimowej kurtce, czapce i opatulona szalikiem tak, że prawie mnie nie widać. Do tego na ulicach dzieci przebrane za postaci z bajek czy też poranne zakupy Irlandczyków w pidżamach to coś zupełnie normalnego.

Moje pierwsze dni nie były łatwe - by przyzwyczaić się do takiego chłodu - ja taki zmarźluch najlepiej całe dnie przesiedziałabym tutaj pod kocem z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni, lecz przecież nie o to chodzi i nie po to tu przyleciałam..

1 komentarz:

  1. Sam, kochana, ja sidzialam w srode Spidermana. Do pasa mi sięgał, ale nawet to coś na głowoe i twarzy miał.

    OdpowiedzUsuń